Za czasów najczarniejszego terroru Stalinowskiego, kiedy wszyscy żyli w strachu, w pewnym mieszkaniu o 3 w nocy rozlega się łomotanie w drzwi. - Pakujcie się, ubierajcie i wychodźcie! Wychodźcie natychmiast!!! Cała rodzina zbladła ze strachu, ojciec mało nie zasłabł, matka dostała potów, dzieci płaczą... - Tylko bez paniki, bez paniki! To ja, wasz sąsiad. To tylko nasz dom się pali!
Raz Stalin postanowił osobiście sprawdzić, jakie jest położenie chłopów w Związku Sowieckim. Pojechał więc do odległego kołchozu. - Jak wam się powodzi, towarzysze? - spytał spotkanych kołchoźników. - Ano widzicie, ojczulku. Dawniej mieliśmy dwie koszule i dwie pary spodni, teraz jedną koszulę i jedne spodnie... - Ależ towarzysze! Pamiętajcie, że dobrobyt nie zależy od ilości spodni! Może słyszeliście coś o Afryce? Tam towarzysze Murzyni to w ogóle bez spodni chodzą! I bez koszul! - I bez koszul? - zdziwili się kołchoźnicy. - To tam chyba jeszcze dłużej panuje bolszewizm!
W domu Stalina światło zapalało się i gasło równocześnie we wszystkich pokojach. Z zewnątrz nie można było ustalić, w którym pokoju znajduje się generalissimus. Znajdowało się tam kilka identycznych pokoi, urządzonych bardzo skromnie: biurko, łóżko, krzesło. Nikt nie wiedział, w którym z nich Stafin w danej chwili pracuje, a w którym będzie spał. Mieszkanie to oddzielały od reszty świata opancerzone drzwi, w których znajdowało się niewielkie okienko, służące do przekazywania posiłków. Chyba żaden więzień na świecie nie znajdował się w takiej izolacji, jaką sam sobie narzucił Stalin. W domu tym mieszkał - i miał dostęp do wydzielonych pokoi - młody agent ochrony, pełniący funkcję ordynansa. Wycierał kurze, czyścił obuwie, w ogóle utrzymywał porządek w tych więzienno-spartańskich pomieszczeniach. W przypływie pobożnego uwielbienia, młody ordynans pomyślał, że, mimo iż stara się chodzić jak najciszej, musi z pewnością budzić wodza stukotem swych wojskowych butów. Kupił więc za własne pieniądze domowe pantofle. Ale wydało mu się, że i one zanadto hałasują. Podszył je więc grubym suknem. Teraz stąpał cicho i bezszelestnie. Pewnego dnia Stalina obudziła cisza. Nie słyszał, jak co dzień, stukotu wojskowych butów, do którego przywykł, ale czuł, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Odbezpieczył nagan, który zawsze trzymał pod poduszką i wówczas dostrzegł ordynansa, bezgłośnie poruszającego się po pokojach. Następnego dnia poskarżył się Berii: - Dlaczego on chodzi w kapciach, a nie w butach. Chce się cichcem podkraść, kiedy śpię... Chłopca rozstrzelano za próbę zamachu na życie Stalina. Pod koniec lat pięćdziesiątych matka owego żołnierza wystąpiła z prośbą o rehabilitację syna i przyznanie jej emerytury, stąd też cała sprawa wyszła na światło dzienne.
Wiaczesław Mołotow podczas ważnych negocjacji zostaje wywołany do telefonu. Sprytny dziennikarz postanowił troszkę podsłuchać dyplomatę sowieckiego i po cichutku udał się za Mołotowem, po czym stanął obok kabiny, nadstawiając uszu. A oto co usłyszał:
- Oczywiście, Towarzyszu Stalin - ... - Tak jest, Towarzyszu Stalin! - ... - Z całą pewnością Towarzyszu Stalin, bezapelacyjnie! - ... - Nie, Towarzyszu Stalin! - ... - Absolutnie wykluczone, Towarzyszu Stalin! - ... - Nie i po tysiąckroć nie! Towarzyszu Stalin!
Dziennikarz postanowił wypytać Mołotowa, w czym nie zgadzał się ze Stalinem, co było rzeczą przecież wielce ryzykowną dla polityków sowieckich, a dla przebiegu negocjacji mogło mieć ogromne znaczenie. Wyczuwał sensację... Podszedł więc do Mołotowa i zapytał: - Panie ministrze Mołotow, nie podsłuchiwałem, ale słyszałem mimowolnie Pańską rozmowę ze Stalinem... - Taaak? I cóż z tym? - Mógłby mi Pan powiedzieć, z czym tak się pan nie zgadzał ze Stalinem w końcówce waszej rozmowy? Musiało być to coś wielce istotnego, skoro zdecydował się pan polemizować z wodzem...?
Mołotow zmierzył dziennikarza swym słynnym chłodnym wzrokiem: - Tak, powiem panu, skoro już pan słyszał rozmowę. - ?? - Towarzysz Stalin w końcówce naszej rozmowy pytał mnie, czy są jakieś punkty, w których się z nim nie zgadzam.
Stalin dzwoni do Berii - Ławrientij ... za cholerę nie mogę znaleźć mojej fajki - Tak jest Towarzyszu Stalin, natychmiast wszczynamy poszukiwania Po czterech godzinach Stalin dzwoni ponownie - Ławrientij ..... - Towarzyszu Stalin: zaginięcie fajki jest skutkiem spisku - głównie trockistów i zinowjewowców. 200 osób aresztowaliśmy, 150 już przyznało się do winy, trybunał już wydał 30 wyroków śmierci, które wykonano. - Ławrientij - poczekaj, fajka się znalazła ......
Warszawa po II wojnie światowej, odbudowa w pełni. Jakiś cenzor ocenia polityczną poprawność nazw ulic i te sprawy. Oprowadza go polski urzędnik: - Towarzyszu sekretarzu - tutaj mamy plac Armii Czerwonej. - Bardzo dobrze towarzyszu, prowadźcie dalej. - Tutaj szkoła podstawowa imienia towarzysza Lenina - Oh świetnie! Kontynuujcie... - Tutaj są aleje Gwardii Ludowej. - Dobrze, bardzo dobrze... - Na tym terenie powstanie zaś Pałac Kultury i Nauki im. towarzysza Stalina - Znakomicie, macie coś jeszcze towarzyszu? -...No tak towarzyszu sekretarzu, no naprawdę chcieliśmy zmienić nazwę, ale mieszkańcy się uparli... no nie mogliśmy - o to tutaj - Plac Zbawiciela - Ależ towarzyszu, nie przesadzacie z tymi pochlebstwami?
Z encyklopedii XXII wieku: Hitler Adolf - drobny tyran epoki stalinowskiej.
Na granicy rozmawiają dzieci polskie i rosyjskie: - A my mamy chleb! - wołają dzieci rosyjskie. - A my mamy chleb z masłem!! - rzekły na to dzieci polskie. - A my mamy Stalina!!! - rzuciły dzieci rosyjskie. - My też możemy mieć Stalina!!! - odrzuciły dzieci polskie. - To nie będziecie mieli chleba z masłem!!! - odpowiedziały dzieci rosyjskie.
- Czy Stalin wierzy w Boga? - Z pewnością. Przecież urządził wielki post..
- Czym się różni Stalin od pralki automatycznej? - Stalin jeszcze wiesza.