Dwóch pijoków zamiast po chodniku to szło torem kolejowym. Ten jeden cos zmiarkowoł i rzecze: - Pierona, Francek - patrz jakie te schody są długie! - Te schody, jak te schody, ale patrz jakie te gelendry (poręcze) są niskie - To pódź poczekomy bo chyba winda jedzie.
Tatulku - pyto synek - po czym poznać czy kto jest pijany? - No widzisz Gustliczku, patrz tam idzie dwóch chłopów nie? A jakbych był pijany to bych widzioł czterech - wiesz? - Ale ojciec! Tam idzie ino jeden!
Jednego też roz operowali i w środku w brzuchu mu nożyce zostawili. No to też musieli drugi roz operować. Jeszcze dobrze po tej drugiej operacji do siebie nie przyszedł jak wlozł ten dochtór co go operowoł do sali i zawołoł: - Nie ma tam gdzie mojego parasola? Chłop z mety zemdloł!
- Panie dochtorze, prędko, prędko, nasz Alojzik złykł korkociąg! - telefonowała matka do dochtora. - Już lecę, zaroz tam będę, a coście dotąd robili? - Otwarli my flachę nożem!
Roz jeden chory umarł i dostoł sie do nieba. Święty Pieter go wpuscił i widzi, że ten nieboszczyk sie smieje i smieje, a wniebie to tam tyla śmiechu nie ma. - Powiedz mi duszo - pado Piotr - po jakiemu ty sie tak śmiejesz? - A dyć z tego, żech już blisko od godziny tu w niebie a oni mie tam na dole jeszcze operują!
- Francek skąd mosz nowy rower? - Ach wiesz byłech z Mariką na kąpielisku. Kąpalimy my sie, potem całowali my sie, potem my sie już zaś kąpali, a potem... Marika powiedziała: "A teroz se Francik weź to na co mosz ochotę". No to mie nie trza dwa razy godać. Łaps za koło i już moje.
Roz Antek z Franckiem szli wele kościoła. Naroz Antek zdjął czopka na znak pozdrowienia. - Jo myśloł - pado Francek - żeś ty z Panem Bogiem na bakier? - No bo tak jest - pado Antek - my sie ino pozdrowiomy ale ze sobą nie godomy!
- Antek, powiedz mi po jakiemu Adam z Ewą tak dobrze w raju żyli? - No to przecież jest proste! Nie mieli teściowej!
Antek z Franckiem robili roz we wsi. No i dobrze. Robią i robią. No ale naroz sie Antek stracił. Francek go poszoł szukać i patrzy, a Antek stoi nad wychodkiem i kijem tam mieszo a mieszo. - Antek! Coż ty tu robisz? - Adyć widzisz, że szukom. Żakiet mi tam wpodł i nie mogę go zność. - Smol go, przecież i tak go już nosić nie będziesz! - No prowda godosz, ino widzisz w kabzie mom śniadanie - pado Antek i dalej szuko i szuko.
- Tato kaj wyście się urodzili? - spytoł roz synek ojca. - W Bytomiu! - A mamulka? - w Opolu. - A jo? - W Strzelcach Opolskich. - No patrzcie, co za szczęście, że my sie tak wszyscy spotkali pra?