Antek pracowoł na nockę, na pochylni z dwoma kumplami. Kiedyś powiedzieli mu, że jego staro zdradzo go i poradzili mu, żeby w połowie szychty poszoł zobaczyć do dom. Antek rzeczywiście w połowie szychty polecioł do dom. Patrzy przez dziurkę od klucza i widzi, że z jego babą siedzi sztajger. Prędko polecioł nazod i pado do kumpli: - Wy pierony! Wyście chcieli, żeby on mie widzioł i zapisoł mi bumelkę. Co!?
Roz w sądzie skarżyli takiego jak to padają recydywistę. Sędzia tak patrzy na niego i rzekł: - Jak widać to musicie być zepsutym człowiekiem. W jakim to towarzystwie sie wychowali i obracali? - No wiedzą, od młodości mom ino z sędziami i adwokatami do czynienio!
- Francek, ponoć żeś sie ożenił? - Ano, prowda. - No to musisz być szczęśliwy? - No, musza!!!
- Od dziś dzielimy sie robotą - pado żona do górnika. Dziecko jest nasze i roz ty go będziesz kolebać a roz jo. W nocy żona budzi męża. - Józef! Mały ryczy! - To se pokoleb twoją połowę a moja niech ryczy.
Przyszedł roz górnik z szychty i tyla co wlozł do izby wdepnął do kupy, bo to dziecisków w doma pełno. A baba z gębą do niego: - Ty mamlasie jeden, to jo tu cały dzień koło tego chodzę i nie wdepłach, a ty tyla coś wlozł to już prosto w gówno.
Jednemu górnikowi urodziło sie w trzy miesiące po ślubie dziecko. Koledzy mu na dole doskwierali, że to nie jego, że coś tu nie gro. Górnik wypił se jednego na odwagę i dalej do swojej baby. Przychodzi i pado jej, że z tym dzieckiem cos mu nie pasuje. A baba jak gębę nie otwarła: - Co nie pasuje ci? Może rachować nie umiesz! Patrz: Trzy miesiące jo jest twoja baba. Trzy miesiące tyś jest mój chłop. A trzy miesiące my są żonaci. Wiela to jest razem do kupy? Jest dziewieć miesięcy czy nie?
- Ty, Francek! Chodzisz to jeszcze z tą Maryjką od Matlorzów? - Nie, już nie chodzę. - No to mosz szczęście, boch sie wczoraj takich rzeczy o niej dowiedzioł, żebyś ani nie uwierzył. A po jakiemu już z nią nie chodzisz? - Boch sie z nią ożenił.
Jedna baba powadziła sie z mężem. We wieczór, kiedy sie jeszcze nie pogodzili, maż wziął kartkę i napisoł: "staro obudź mie o piątej rano". Rano obudził sie o siódmej. Już chcioł ryknąć na baba. Naroz widzi na stole kartkę. "Stary, wstowej, już pięć".
Antek mioł taką babę co sie nigdy z nim nie wadziła. Umiała wszystko po dobroci zrobić. Roz też Antek wrócił z szychty a był pierońsko zły. Baba mu zaroz obiod dowo i przynosi naprzód zupę. Antek wonio, patrzy, żur z kartoflami, bez słowa wyciep talerz z zupą przez okno. Baba nic. Bez słowa przyrychtowała drugie danie: kotlet, kapustę i kartofle. Antkowi sie na ten widok oczy śmieją, bierze już widełkę do ręki a w tym baba bierze talerz i wyrzuca go przez okno. - Ale babeczko, co ty robisz, taki fajny kotlet! - Jakeś wyciep talerz toch myślała, że dziś chcesz obiadować w ogródku.
Ludożercy szykują śniadanie dla króla. Zamierzają uwarzyć piękną blondynkę. Nagle przybiega sługa pałacowy Masztalski i woła od progu: - Kucharze! Nasz pan, Wielka Żarłoczność, chce, coby śniodanie dać mu do lóżka, na surowo!...